poniedziałek, 15 lutego 2016

Moja rada na złote rady

Oznajmiacie najbliższym, że spodziewacie się dziecka i wiesz, że już nic nie będzie takie samo. Żadne spotkanie rodzinne, kawa z przyjaciółkami czy nawet zwykłe wyjście na plac zabaw. I nie dlatego, że maluch obróci Twoje życie do góry nogami, ale dlatego, że od momentu, kiedy pod Twoim sercem zacznie bić maleńkie serduszko Twojego dziecka, całe społeczeństwo będzie czuło się upoważnione do udzielania Ci złotych rad. Mama, teściowa, babcia, siostra, kuzynka, szwagierka, koleżanka, ekspedientka w sklepie i staruszka spotkana w parku. Ksiądz, poseł i lekarz też. No i oczywiście inne mamuśki - szczególnie w internetach. W związku z tym ja też mam dzisiaj dla Ciebie radę. Koniecznie zaopatrz się w takie body/koszulkę i  rób swoje.

źródło: malinowepole.pl
 

Tak, zapamiętaj sobie mamo - jesteś super i nie potrzebujesz niczyich rad. Jeśli kochasz swoje dziecko i jego dobro jest dla Ciebie priorytetem to nic innego się nie liczy. Nie liczy się w co je ubierasz, jakie kupujesz mu zabawki, szczepisz czy też nie. Najważniejsze jest to abyś kochała, dbała o swoje dziecko i zawsze postępowała w zgodzie ze swoi sumieniem i poglądami. 

Kiedy urodziłam Stacha moja wiedza na temat dzieci i ogarniania ich nie była imponująca. Przez całą ciążę wzbraniałam się przed zaglądaniem na jakiekolwiek fora internetowe i starałam się jedynie czytać literaturę z zakresu przebiegu ciąży. Nie rozumiem więc do końca co mnie podkusiło, ale kiedy Staś pojawił się już na świecie bardzo często zaglądałam na różne fora, grupy dyskusyjne i szukałam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań. I zamarłam.

Najpierw spotkałam się z terrorem laktacyjnym  - jeśli nie karmisz piersią, jesteś złą matką. Nikogo nie obchodzi czy masz pokarm i  z jakimi problemami się zmagasz. Nie karmisz to znaczy, że jesteś leniwa i nie zależy Ci na zdrowiu dziecka.  Później pojawił się powszechny w świecie matek i dzieci eko terror. Ogólnie rzecz ujmując dobrą matką możesz czuć się wtedy, gdy Twoje dziecko je tylko warzywka z upraw ekologicznych, gotowane na parze, sypia w piżamce z bawełny organicznej i robi kupkę do pieluszek wielorazowych. A co jeśli dasz dziecku na obiad mięso kupione w markecie? Jesteś złą matką. A już naprawdę poważnym występkiem jest pozwalanie pociechom na jedzenie słodyczy. Nie ważne czy codziennie, czy raz w miesiącu. Cukier to zło i koniec. Jest jeszcze terror wychowawczy, czyli walka zwolenniczek wychowania behawioralnego i rodzicielstwa bliskości. Nie możesz  za często nosić i przytulać dziecka, bo je rozpuścisz, nie powinnaś poświęcać dziecku 100% swojej uwagi, bo wejdzie Ci na głowę  a z drugiej strony jeśli nie bawisz się z dzieckiem przez cały dzień, nie stymulujesz jego rozwoju, nie stosujesz masażu Shantala i nie nosisz w chuście tylko wozisz w wózku to jesteś złą matką!  No i oczywiście nie zapominajmy o terrorze desigerskim. Dobra matka kupuje swoim dzieciom tylko i wyłącznie stylowe zabawki, najlepiej drewniane i minimalistyczne, urządza pokój ze stylem i smakiem. Zła matka tapetuje pokój malucha bohaterami z Disney'a i stawia regał na plastikowe zabawki.  

Okropnie mnie to zaczęło denerwować i szybko zauważyłam, że matka matce wilkiem i tak naprawdę to te wszystkie fora bardziej szkodzą niż wspierają i robią wodę z mózgu przez co stracisz pewność siebie i radość z faktu bycia mamą. Czasami mam takie wrażenie, że niektóre mamuśki z internetu mają niesamowitą misję nawracania "złych" matek na jedyną słuszną drogę i nie dopuszczają do siebie myśli, że możesz chcieć po prostu wychować swoje dziecko po swojemu...I to wywyższanie się, eh, bo ja wiem ile gram cukru przypada na porcję kaszki a Ty nie...

Podobnie jest z radami otrzymywanymi od bliskich. Wiadomo, wszyscy chcą dla Ciebie i Twojego dziecka jak najlepiej, ale kiedy po raz setny słyszysz, że powinnaś dziecku dawać marchewkę od gospodarza a nie z marketu to krew Cię zalewa. Podobnie z ubieraniem dziecka - jeśli nie założysz dziecku czapeczki w ciepły, ale wietrzny dzień, to bądź pewna, że starsze panie będą Cię gonić po osiedlu wygrażając laską i biadoląc nad losem dziecka.

Nie zapominajmy też o koleżankach/sąsiadkach/siostrach/szwagierkach, które podczas spotkania uwielbiają porównywać swoje dzieci. "A Twoja mała to już chodzi?", "Mój to już gada jak stary, a Twój?", "Moje dzieci bardzo szybko zaczęły siadać/chodzić/ząbkować, a jak u Ciebie?". Oszaleć idzie z takimi babami! Wiadomo, zawsze warto pogadać o dzieciakach, w końcu to jedne z najważniejszych istot w naszym życiu, ale po co od razu te porównywania, które zaraz niesie ze sobą doradzanie - "to weź może idź z nią do ortopedy, ja ze swoim byłam", "nie noś w nosidełku, zepsujesz dziecku bioderka, tylko chusty są dobre", i tak dalej...

Na koniec krótko o panach. Oni też chętnie pouczają matki. Szczególnie ci z telewizora, gwiazdorzy z ław sejmowych albo zza murów kościoła. Oni zaraz Ci powiedzą ile powinnaś mieć dzieci albo kiedy masz je posłać do szkoły. Ci drudzy będą szczególnie głośno mówić o tym jak powinna funkcjonować rodzina, co wolno a czego nie. Serio?

Jeśli chcecie czerpać radość z macierzyństwa, uczyć się na własnych błędach, z których potem będziecie się śmiać razem z Waszymi pociechami, bawić się, kochać i być po prostu szczęśliwymi, to nie czytajcie tych bzdur na forach, nie szukajcie informacji w internecie, nie wdawajcie się w dyskusje, które i tak niczego nie zmienią, a tylko popsują Wam humor, przez co nie będziecie się w stanie bawić ze swoimi dziećmi. Jeśli macie problem, nie radzicie sobie z czymś, to poradźcie się specjalisty, zaopatrzcie się w książkę, pogadajcie z własną mamą czy babcią, a nawet teściową (byle tylko nie wpadały w moralizatorski trans) lub po prostu zdajcie się na własną intuicję. To naprawdę działa! 

I PAMIĘTAJCIE! Zdrowy rozsądek, umiar i dystans sprawiają, że życie jest piękniejsze! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz