wtorek, 23 września 2014

Can jump, can swim and can... dive!

Jeszcze kiedy byłam w ciąży zdecydowaliśmy, że chcemy aby nasze dziecko jak najszybciej nauczyło się pływać i miało kontakt z wodą. Kiedy Staś przyszedł na świat i okazało się, że kąpiele bardzo go relaksują stwierdziliśmy, że musimy zainteresować się tematem na poważnie. Okazja nadarzyła się pod koniec czerwca - udało nam się zapisać Staśka na dwumiesięczny, wakacyjny kurs nauki pływania dla niemowląt. I tak zaczęła się nasza wodna przygoda!



Nie ukrywam, że bardzo się stresowałam przed pierwszymi zajęciami. Miałam mnóstwo pytań i wątpliwości - co ze sobą zabrać, czy nakarmić Staśka zaraz przed wejściem dowody czy wcześniej, czy w szatni będą przewijaki,  czy woda będzie miała odpowiednią temperaturę, no i co najważniejsze - jak Staś zareaguje na basen i inne dzieci? Okazało się oczywiście, że zupełnie niepotrzebnie się denerwowałam, pierwsze zajęcia były bardzo sympatyczne, a Staś od razu się zaaklimatyzował i widać było po nim, że jest zadowolony. Warto więc jak najszybciej wybrać się z maluchem na basen. Postaram się krok po kroku opisać Wam jak wyglądają zajęcia i jak się do nich przygotować. 

Zanim zapiszemy maluszka na kurs pływania musimy obserwować dziecko i sprawdzić czy maluszek lubi wodę. Jeśli wieczorna kąpiel jest spokojna, relaksująca i odbywa się bez płaczu to jest to bardzo dobry znak. Jeśli jednak maluszek jest niespokojny mamy dwa wyjścia - albo przeczekamy trudny okres albo mimo to zapiszemy dziecko na zajęcia. Musicie jednak pamiętać, drodzy rodzice, że taki maluszek może być podczas zajęć płaczliwy. W naszej wakacyjnej grupie był tata z córeczką, która ewidentnie nie przepadała za wodą, a ponadto stresowały ją inne dzieci i większość ćwiczeń wykonywali z dala od grupy bądź też w ogóle nie ćwiczyli a jedynie "konikowali" w celu wyciszenia. Początkowo było mi żal dziewczynki i nie rozumiałam uporu taty, który skrupulatnie pojawiał się na każdych zajęciach, jednak z czasem zauważyłam dużą poprawę - malutka oswoiła się z wodą i towarzystwem innych dzieci, wciąż co prawda była płaczliwa, jednak coraz więcej ćwiczeń wykonywała w grupie i więcej się uśmiechała.

Teraz czas na zapisanie pociechy na kurs. My zdecydowaliśmy się na centrum sportowo - rekreacyjne, które znajduje się niedaleko naszego osiedla. Kurs wakacyjny trwał, jak już pisałam wcześniej, dwa miesiące, a zajęcia odbywały się dwa razy w tygodniu. Same zajęcia natomiast trwały 45 minut - około 10 minut rozgrzewki "suchej", kolejne 10 minut to rozgrzewka w brodziku, natomiast pozostałe 25 minut to ćwiczenia w dużym basenie. Koszt takich zajęć to w przypadku Centrum Redeco we Wrocławiu niewiele ponad 500 złotych. Zanim jednak zdecydujemy się wydać tę niemałą przecież kwotę, warto sprawdzić nie tylko lokalizację, ale i czystość obiektu, dostępność przewijaków i łóżeczek w szatani, a także czy jest miejsce na przechowanie wózka.


Jesteśmy już zapisani na kurs, pakujemy się więc na pierwsze zajęcia. Przede wszystkim polecam dużą sportową torbę na ramię. W tego typu torbie jest wystarczająco dużo miejsca na rzeczy dla maluszka i rodzica. Dla dziecka zabieramy ze sobą:
- duży ręcznik, najlepiej z kapturem;
- pieluszkę kąpielową (polecam te z Rossmanna! Są tanie a dobre);
- pieluszkę flanelową/podkład higieniczny - niezbędna do położenia na przewijak;
- woda morska do nosa/sól fizjologiczna - woda z basenu podrażnia śluzówkę, warto więc ją nawilżyć po wyjściu z wody;
- dodatkowe ubranka (nigdy nic nie wiadomo!);
- pielucha;
- czapeczka dobrze osłaniająca uszy. 

No i dotarliśmy na zajęcia. Polecam zabrać ze sobą do szatni nosidełko/fotelik samochodowy - jest bardzo pomocny, jeśli nie niezbędny podczas przebierania się rodzica. Mama lub tato powinni przebrać się jako pierwsi, pozostawiając malucha w foteliku właśnie. Następnie zabieramy się za przebieranie dziecka. I co ważne - nie polecam karmić maluszka zaraz przed wejściem do wody! Zazwyczaj instruktorzy również zwracają na to uwagę na pierwszych zajęciach. Dziecko z pełnym brzuszkiem, świeżo po posiłku, może odczuwać dyskomfort podczas wykonywania niektórych ćwiczeń, może także ulać... Zazwyczaj dzieci głośno upominają się o mleczko zaraz po wyjściu z wody (w końcu woda "wyciąga")!
 
Na pierwszych zajęciach warto zwrócić uwagę na instruktora prowadzącego zajęcia. My jesteśmy wyjątkowymi szczęściarzami, trafiliśmy bowiem na niesamowicie sympatyczną i przede wszystkim kompetentną instruktorkę, Panią Weronikę. To co mnie od razu urzekło w "naszej pani" to jej odwaga i pewność siebie. Wie jakie ćwiczenia dostosować do danej grupy wiekowej i potrafi przekonać rodziców do ich wykonywania (co wcale nie jest takie proste - każda mama ma opory przed zanurzeniem swojej pociechy w wodzie!). W trakcie zajęć nie boję się o synka - wiem, że gdyby cokolwiek się wydarzyło, kompetentna osoba jest na miejscu.


Jestem naprawdę szczęśliwa, że zdecydowaliśmy się na naukę pływania. Staś zrobił niesamowite podstępy, potrafi już pięknie utrzymywać się na wodzie zarówno na brzuchu, jak i na plecach, świetnie radzi sobie z nurkowaniem. Również łapanie oddechu przed i po zanurzeniu w wodzie przychodzi mu z łatwością. Ale to co jest najważniejsze w tym wszystkim to wspólnie spędzony czas! Nam wspólne pływanie spodobało się tak bardzo, że wykupiliśmy kolejny karnet, tym razem na trzy miesiące. 

Jak Wam się podoba bobasowe pływanie?
Pozdrawiam i miłego wieczoru!




2 komentarze: