Przepraszam Was za moją wczorajszą nieobecność na blogu, ale tak się złożyło, że mieliśmy dosyć aktywny dzień, a wieczorem, gdy Staś odpłynął w słodką krainę snu, postanowiliśmy z mężem obejrzeć odcinek "Tudorów" (polecam gorąco, nie tylko fanom seriali historycznych, czy kostiumowych!) i tak nas wciągnęło, że obejrzeliśmy cały pierwszy sezon!
Dziś chciałabym wrócić do tematu karmienia piersią i skupić się przede wszystkim na problemach jakie mogą pojawić się w tym temacie - kryzys laktacyjny, popękane brodawki, nawał pokarmu i zastój pokarmu.
Kryzys laktacyjny występuje najczęściej w 3 i 6 tygodniu i w 3 miesiącu karmienia piersią i trwa zwykle 2 do 7 dni. Kobiecie może się wówczas wydawać, że ma za mało pokarmu, że dziecko się nie najada i należy je dokarmiać mlekiem modyfikowanym. Wcale tak nie jest! Kryzys laktacyjny służy temu, aby doprowadzić do zmiany ilości i składu mleka matki (zanika siara, pojawia się mleko). W tym okresie dziecko może być bardziej aktywne i niespokojne, częściej domagać się karmienia (i bardzo dobrze, częste przystawianie dziecka do piersi zwiększa produkcję mleka!) i bliskości mamy. Aby przetrwać kryzys laktacyjny należy:
- być cierpliwą i okazywać ją również dziecku (tylko spokój może nas uratować!);
- nie martwić się na zapas (po co siwieć za wcześnie?);
- karmić dziecko tak często jak tego potrzebuje (jeśli trzeba - chustować dziecko z cycusiem na wierzchu żeby w każdej chwili miało do niego dostęp);
- i najważniejsze - nie podawać butelki!
W naszym przypadku kryzys laktacyjny przebiegł tak łagodnie, że w sumie wcale go nie zauważyłam. Stasieniek w pierwszych tygodniach swojego życia "wisiał na cycku" bardzo często, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.
Kolejna sprawa to uszkodzone brodawki. Główną przyczyną pęknięcia brodawek jest nieprawidłowe przystawianie dziecka do piersi. Do podstawowych objawów można zaliczyć ból i tkliwość brodawek, zaczerwienienie i obrzęk, nadżerki, szczeliny i ranki krwawiące. Aby nie pogarszać sytuacji warto przed karmieniem ułożyć się w wygodnej pozycji, delikatnie pomasować piersi i wycisnąć niewielką ilość pokarmu w celu zmiękczenia otoczki i pobudzenia wypływu mleka. Pomocne też są częste, ale stosunkowo krótkie karmienia. Dzięki temu unikamy przetrzymania brodawki w buzi dziecka. Należy też pamiętać aby rozpocząć karmienie od piersi z mniej uszkodzoną brodawką - oszczędzi nam to bólu, a dziecko będzie się mniej denerwować. Warto też często zmieniać pozycję podczas karmienia, wówczas równomiernie rozkłada się ucisk na brodawkę. Odstawiając natomiast maluszka od piersi nie należy gwałtownie wyjmować mu brodawkę z ust, tylko wprowadzić małego palca w kącik ust, pomiędzy dziąsła dziecko. Kończąc karmienie warto wykonać tę samą czynność co przed przystawieniem dziecka - wycisnąć kilka kropel mleka i rozsmarować na brodawce. Należy pamiętać też o częstej wymianie wkładek laktacyjnych, po to aby wilgoć dodatkowo nie podrażniała piersi. Jeżeli brodawki są popękane i suche należy stosować maści i kremy natłuszczające. Ja szczególnie polecam Bepanten - mi pomógł i w dodatku można go również stosować u dziecka na pupcię. Ze szkoły rodzenia wiem, że pomocna może być także lanolina (z Flosleku lub Ziaji). Brodawki można również leczyć naparem z szałwii - przemyć brodawkę, a następnie natłuścić. Jeżeli stan brodawek jest naprawę kiepski, warto zainwestować w kapturki sylikonowe. Bardzo dobre są z Mandelii - dostępne w trzech rozmiarach, koszt - około 40 złotych.
Nawał pokarmu z kolei to okres laktacji, w którym gwałtownie zwiększa się ilość pokarmu. Produkcja jest nieustabilizowana, znacznie wzrasta przekrwienie piersi. Przypada zazwyczaj między drugą a szóstą dobą po porodzie. Objawy to obrzmiałe, ciężkie, twarde, tkliwe i bardzo ciepłe piersi. Aby uporać się z nawałem pokarmu należy stosować ciepłe okłady (ok. 5 min. na każdą pierś), delikatne masowanie, odciągnięcie niewielkiej ilości pokarmu w celu zmniejszenia napięcia otoczki i umożliwienia jej prawidłowego uchwycenia przez dziecko, częste karmienia, po karmieniu stosowanie zimnych okładów, na przykład z liści białej kapusty (tutaj należy pamiętać, aby zimnego okładu nie nakładać na brodawkę!). Warto też trzymać dziecko jak najdłużej przy jednej piersi - dopiero kiedy jest miękka i rozluźniona, przełożyć maluszka do drugiej. W moim przypadku nawał pokarmu pojawił się w trzeciej dobie po porodzie, dokładnie w dniu, w którym wychodziliśmy ze szpitala do domu. Byłam wtedy mocno zestresowana faktem, że w domu będziemy całkiem sami, bez lekarzy i położnych, że zupełnie nie zwracałam uwagi na moje piersi. Dopiero w domu, wieczorem, kiedy Staś zasnął, poczułam, że mam kamienie zamiast piersi! Natychmiast wysłałam męża po kapustę do Biedronki i... pomogło! Zimna kapucha, naprawdę dała radę, więc polecam ją z całego serca (i całą piersią!). Męczyłam się z tym nawałem dwa lub trzy dni, nie pamiętam już dokładnie, ale w zupełności wystarczały mi okłady z kapusty i delikatny masaż.
No i ostatnia kwestia i chyba najtrudniejsza ze wszystkich to zastój pokarmu. Niewystarczająco częste karmienia, niedokładne opróżnianie piersi, karmienie jedną piersią i noszenie zbyt obcisłej bielizny to najczęstsze przyczyny zastojów. Objawy natomiast to gorąca, bolesna i obrzmiała pierś z wyczuwalnymi guzkami i zgrubieniami, często też podwyższona temperatura ciała. Przy zastoju ważne jest aby rozpoczynać karmienie od piersi objętej zastojem, delikatne masowanie piersi, ściąganie niewielkiej ilości pokarmu, branie około pięciominutowego prysznica przed karmieniem. W czasie zastoju bardzo ważny jest odpoczynek i relaks mamy. Pomagają również metody skuteczne przy nawale pokarmu, a więc okładanie piersi schłodzonymi i roztłuczonymi liśćmi kapusty.
Mam nadzieję, że te "drobne" dolegliwości związane z karmieniem piersią nie zniechęcą żadnej młodej mamy! Przede wszystkim należy pamiętać, że karmienie piersią to naprawdę piękna sprawa i najlepsze co możemy zrobić dla naszego dziecka.
Pozdrawiam Was serdecznie i miłego wieczoru życzę!
Bardzo przydatny post jak i blog :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do zaglądania! :)
OdpowiedzUsuń