czwartek, 9 października 2014

"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła..."

Uwielbiam czytać i czytam odkąd pamiętam. W szkole podstawowej zakochałam się w Harrym Potterze i Jeżycjadzie, w gimnazjum i liceum zaczytywałam się w powieściach Chmielewskiej, poezji Szymborskiej i romansach, do których mam słabość... Na studiach (politologia) sporo było czytania literatury naukowej, w związku z czym niewiele czasu pozostawało na czytanie dla przyjemności (wiadomo - życie studenckie jest bardzo angażujące i czasochłonne, ale w ramach usprawiedliwienia dodam, że od początku studiów (dziennych) pracowałam), ale czas na przeczytanie sagi "Zmierzch" znalazłam (trochę się tego wstydzę...). Po studiach, pomimo pracy, czasu na czytanie mi nie brakowało, ale życie jest amplitudą, więc od urodzeniu Stasieńka znów mi go brakuje...

źródło: http://pl.pinterest.com

 
Pomimo mocno ograniczonego czasu przeznaczonego na przyjemności, każdego wieczoru staram się przeczytać chociaż kilka stron ulubionego czasopisma (uwielbiam Harper's Bazaar) i/lub książki. Aktualnie zaczytuje się w dalszych losach detektywna Cormorana Strika - Jedwabnik Roberta Galbraith'a (czyli J.K.Rowling). 

Jedną z moich obsesji jest kupowanie książek. Nie za bardzo lubię miejskie wypożyczalnie, poza tym przy malutkim dziecku trudno coś przeczytać, a co dopiero jechać do biblioteki po książki!  Uwielbiam za to książki w domu, ich zapach i widok zapchanego regału (wkrótce będziemy musieli kupić kolejny...). Zakup książek traktuję jako inwestycję w siebie i swoich bliskich, a szczególnie teraz, kiedy jestem mamą. W moim rodzinnym domu książki były, ale w niewielkiej ilości. Brakowało mi biblioteczki, w której mogłabym szperać i wyszukiwać w długie jesienno - zimowe wieczory ciekawych powieści. Wtedy kochałam biblioteki, a szczególnie czytelnie, w których spędzałam wiele godzin. Dlatego tak zależy mi na skompletowaniu domowej biblioteczki i marzę, że w przyszłości Staśko szukając ciekawej książki, przyjdzie i zapyta: "Mamo, którą mi polecasz?" a ja wtedy będę mogła opowiadać, opowiadać i opowiadać...

źródło: http://pl.pinterest.com

Wcześniej kupowałam książki dla siebie, męża, dziadków, ale już będąc w ciąży ulegałam pokusie i zaczęłam kupować książki Stasiowi. Dziś Staś ma niecałe osiem miesięcy i całkiem pokaźną biblioteczkę.

Niektóre książki ze Stasiowej biblioteczki są dosyć stare i pamiętają czasy mojego dzieciństwa. Wzbudza to we mnie ogromny sentyment i radość, że synek posiada coś "po mamie"! 
Staram się czytać Stasiowi codziennie, zwłaszcza, że nasz Maluch bardzo to lubi, szczególnie, gdy książeczka jest kolorowo ilustrowana. Mocno wierzę w to, że czytanie nawet tak małemu dziecku ma ogromny wpływ na jego rozwój.

Chciałabym przedstawić jeszcze kilka pozycji związanych z wychowaniem dziecka, które świadomie bądź przez przypadek znalazły się w mojej biblioteczce.


Z jednej strony poradnik o wychowaniu dzieci metodą francuską, z drugiej opowieść amerykańskiej dziennikarski o jej asymilacji kulturowej we Francji. Z punktu widzenia Matki Polki książka jest przerysowana i ciężko zrozumieć zawarte w niej francuskie rady dotyczące wychowania. Po przeczytaniu miałam nieodparte wrażenie, że polskim matkom zdecydowanie bliżej jest do amerykańskiego modelu wychowania niż francuskiego. Duży plus za poczucie humoru autorki i dystans do siebie i świata. 

Książkę kupiłam pod koniec ciąży, skończyłam ją czytać już po urodzeniu Stasieńka. Przed porodem wydawało mi się, ze francuskie wychowanie jest bardzo dobre i że chciałabym wprowadzić kilka reguł opisanych w książce u siebie w domu, ale dziś wiem, że francuski model jest daleki od rodzicielstwa bliskości, w którym staramy się wychowywać synka - więcej o RB tutaj


Pozycja, która powinna się znaleźć w biblioteczce każdego młodego i niedoświadczonego rodzica. Książkę czyta się lekko i przyjemnie, choć poruszane zagadnienia do najlżejszych nie należą... Zaniepokojony rodzic znajdzie w tej książce odpowiedzi na wiele pytań, między innymi jak często karmić dziecko, jak wprowadzać plan dani czy nauczyć dziecko samodzielnego zasypiania. Nie wszystkie rady "Zaklinaczki Dzieci" mogą przypaść rodzicom do gustu (np. zrezygnowanie z karmienia dziecka na żądanie), ale mimo to warto zapoznać się z tą lekturą.

Kontynuacja słynnego poradnika "W oczekiwaniu na dziecko". Zawiera niemal wszystko, co powinni wiedzieć rodzice o pierwszym roku życia dziecka. Książka, którą należy traktować i korzystać z niej jak z encyklopedii. Dużo przydatnej wiedzy, szczególnie dla wciąż pytających rodziców. O wiele łatwiej jest korzystać z niej, wyszukując interesujące nas hasła, niż czytać "od deski do deski". 

Z książką tą mam problem, ponieważ z jednej strony korzystam z niej, gdy nachodzą mnie różne wątpliwości, jednak nie traktuję jej jak wyroczni i podchodzę ze sporym dystansem do porad w niej zawartych, przede wszystkim ze względu na ogóle podejście do tematu rozwoju dzieci. Brakuje mi w niej bardziej zindywidualizowanego podejścia do dzieci, zaznaczenia, że dzieci są różne, od spokojnych po tak zwane High Need Baby.


 I na koniec moja ulubiona pozycja, czyli  książka napisana w duchu rodzicielstwa bliskości autorstwa dr Searsa. Rodzice znajdą w niej odpowiedź na nurtujące ich pytania związane z dosyć stresującym i niejednokrotnie najtrudniejszym rytuałem, jakim jest zasypianie dziecka. Dr Sears świetnie pisze o tym jak bez płaczu położyć dziecko spać, w jaki sposób zapewnić mu spokojny sen, podczas którego dziecko będzie czuło się w pełni bezpieczne. O metodzie dr Searsa pisałam tutaj.

A jak jest u Was? Jak wygląda Wasza biblioteczka? Jeśli jesteście ciekawi co czytam dla przyjemności (poza poradnikami dla rodziców) zapraszam Was do odwiedzenia mojego profilu na portalu lubimyczytać.pl.

Wkrótce post o dziecięcych książeczkach!

Pozdrawiam i miłego dnia (już jutro piątek!!).

1 komentarz:

  1. Mnie nachodzi ochota, żeby przeczytać jeszcze raz całą sagę o Wiedźminie, a następnie zabrać się za "Sezon burz", którego jeszcze nie miałem okazji czytać :)

    OdpowiedzUsuń