środa, 3 grudnia 2014

Menu dziewięciomiesięczniaka.

Powróciliśmy! Jesteśmy już w domu po dwóch tygodniach leniuchowania u dziadków. Było bardzo miło, ale jak to mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Po powrocie pierwsze co zrobiłam (jak to ja) to zabrałam się za porządki, pranie, gotowanie, zakupy, cuda-wianki, ale teraz mam w końcu czas aby naskrobać parę zdań na blogu.

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami menu mojego Staśka, który skończył już dziewięć miesięcy. Choć synek waży niewiele, bo niecałe dziewięć kilogramów, to apetyt ma naprawdę wilczy. Wcina wszystko aż mu się uszy trzęsą, a kiedy jem ja, głośno dopomina się o pyszne kąski z mojego talerza. Pamiętam, że rozszerzanie diety po szóstym miesiącu było dla mnie bardzo stresujące, nie wiedziałam bowiem czy aby nie za dużo albo za mało podaję na raz, nie mogłam się też zdecydować czy podawać papki czy może poczekać jeszcze chwilę (czyli ile?) i wystartować z BLW. Wątpliwości szybko jednak zostały rozwiane, okazało się, że najlepiej jest podążać za własną intuicją i sygnałami przekazywanymi przez dziecko. Zrezygnowałam więc z BLW (przynajmniej na razie, które u nas się kompletnie nie sprawdziło, ponieważ Staś bawił się jedzeniem, wyrzucał je na podłogę, w ogóle nie wsadzał do buzi, a kiedy wszystko zostało już wyrzucone, płakał. Myślałam, że chce się dalej bawić w wyrzucanie z talerza, ale kiedy zaczęłam go karmić łyżeczką, okazało się, że po prostu był głodny. Poza tym raz zakrztusił się kawałkiem ziemniaka, co przyprawiło mnie niemalże o zawał, więc zdecydowałam się odłożyć w czasie BLW, przynajmniej do momentu gdy Staś będzie miał kolejne zęby.



Nasz dzień rozpoczyna się od cyca. Jako zwolenniczka karmienia piersią z trudem przyjęłam ograniczenie cycowania po wprowadzeniu stałych posiłków, ale jak trzeba to trzeba i koniec. Karmienie piersią nie tylko daje ogromny komfort (żadnych butelek, podgrzewaczy, gotowania i ostudzania wody, babrania się z mlekiem modyfikowanym, itd.) - po prostu wyciągasz pierś i pełnowartościowy posiłek, w odpowiedniej temperaturze i proporcji gotowy do podania, ale także przyjemność z bliskości dzieciątka.

Tak więc zaraz po przebudzeniu Staś dostaje pierś, ale nie zjada z niej wiele. Rwie się do zabawy, więc ja mam chwilę by się oporządzić i przygotować dla synka śniadanko - kaszkę z owocami, która zjadamy około ósmej. Wychodzę z założenia, że najgorsze co może się w dziecięcym jadłospisie pojawić to MONOTONIA. Dlatego staram się aby codziennie była inna kaszka, a jeśli nie mam akurat zbyt wielu w domu, staram się dorzucać różne owoce, zazwyczaj jabłka, banany, maliny i brzoskwinie.
.

Spośród kaszek dostępnych na rynku najbardziej przypadły nam do gustu kaszki Holle, o których już pisałam tutaj. Wcześniej Staśko ze smakiem zajadał kaszkę jaglaną z jabłkami, obecnie bardzo mu smakuje musli z bananami i malinami (aby było pyszniej dokładam mu jeszcze świeżego banana i maliny, a to co zostanie po Staśku mamuśka kończy ze smakiem). Czasem podaję synkowi również kleik ryżowy z owocami, który też jest smaczny, ale ma dużo mniej wyrazisty smak, więc owoców musi być naprawdę sporo. 

Kolejny posiłek to mleczko z piersi, zjadane zazwyczaj między dziewiątą a dziesiątą, na chwilę przed spaniem. Następnie po przebudzeniu - obiadek, w okolicach godziny dwunastej-trzynastej. 



Obiadki dla Staśka gotuję sama. Nie podaję mu słoikowych dań, przede wszystkim dlatego, że ani mi ani Stasiowi zupełnie one nie smakują. Są mdłe, mają okropną konsystencję i brzydki zapach. Nie to co domowe jedzonko. Najczęściej robię synkowi zupki i potrawki z mięsem i warzywami.  Z zupek to standardowo jarzynowa, krem z dyni, a także najbardziej lubiany przez Stasia barszczyk. Do każdej zupki staram się dodawać żółtko jajka (oczywiście nie codziennie). Potrawki z kolei robię z indyka, kurczaka lub królika z brokułem lub burakiem plus do tego zawsze ziemniaczek, marchewka i pietruszka. Będąc u dziadków testowaliśmy też rybki - szczupak zapiekany w piekarniku z pietruszką i masełkiem (szamał jak szalony!) oraz kotlecik rybny (podobne szaleństwo!). Podczas pobytu u babci Staszko zajadał ze smakiem również schab duszony z cebulką i jabłkami - mniam! Natomiast w domu poza zupkami i potrawkami, które robię zdecydowanie najczęściej, podaję Maluchowi też makaron pełnoziarnisty z suszonymi pomidorami, indykiem (lub kurczakiem), oliwą i świeżą bazylią. 


Po obiadku czas na deserek (w okolicy godziny piętnastej - szesnastej) - owoce (różne, różniste jakie tylko mamy w domu - no, może poza cytrusami), ale najczęściej jabłka w każdej postaci - surowe, duszone z cynamonem, pieczone, a także banany. 

I w końcu czas na kolacje. I kolejna porcja kaszki. Od jakiegoś czasu podaję kaszki mleczne (ciężko było mi się przekonać do zawartego w nich mleka modyfikowanego, ale uległam). Przepyszna jest kaszka mleczna z bananami z Holle. Stasiowi smakuje również kaszka z jabłkami z Hipp (podobnie jak Holle nie zawiera cukru i pochodzi z produktów z ekologicznych upraw). Dobra, ale niestety zawierająca syrop glukozowy (choć na opakowaniu zawarta jest informacja "bez cukru" - czyli sacharozy, ale nie ma już wzmianki o syropie, a nie każdy wie, że z hydrolizowanej pszenicy powstaje właśnie ten syrop - ja nie wiedziałam, kupiłam, no i się dowiedziałam po przeszukaniu internetu) jest kaszka Nestle pięć zbóż z lipą.

Ostatnim posiłkiem, przed samym snem, jest oczywiście mleczko. A później już tylko błogi sen z pełnym brzuszkiem (żart! Staśko budzi się w nocy jeszcze przynajmniej raz na cyca). 

Jak Wam się podoba menu mojego Szkraba? Z chęcią poczytam o ulubionych smakach Waszych Maluchów!

Pozdrawiam! 


2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako że czasami zdarza mi się dojadać po Staśku, mogę śmiało potwierdzić, że wszystkie potrawy opisane przez Justynę są faktycznie pyszne ;)

    OdpowiedzUsuń