wtorek, 17 marca 2015

Moje hity kosmetyczne.

Dzisiejszy post będzie trochę inny niż dotychczasowe, bardziej lifestylowy i dedykuję go mojej przyjaciółce, Moni M. Dziś będzie o kosmetykach, które polecam z ręką na sercu, a które wynalazła dla mnie właśnie Monia, będąca z wykształcenia kosmetyczką (jest świetna!). Nie kosztują dużo, a działają naprawdę dobrze - przekonajcie się same!

źródło: pinterest.com

Moja cera jest problematyczna, ale zaprzyjaźniłam się z nią i akceptuję ją taką jaką jest, choć zajęło mi to bardzo dużo czasu. Moje problemy zaczęły się w gimnazjum - wtedy to pojawił się u mnie trądzik. Zwykły, najzwyklejszy, powszechny i znienawidzony trądzik młodzieńczy. Walkę z nim zaczęłam od kosmetyków powszechnie dostępnych w drogeriach i w przystępnych cenach - seria dr Eris Under 20, Garnier Czysta Skora, Ziaja Oczyszczanie. Potem sięgnęłam po dostępne bez recepty maści i kremy apteczne, przede wszystkim Benzacne i maść cynkową. Efekty były, ale krótkotrwałe, poza tym specyfiki te eliminowały powstałe zmiany na skórze, ale nie rozwiązywały problemu. Postanowiłam więc udać się na kurację do dermatologa, który przepisał mi cynk oraz krem Epiduo - pomógł, ale bardzo wysuszał i podrażniał moją skórę. Jak się domyślacie tym wszystkim kosmetycznym poszukiwaniom towarzyszyło moje znudzenie i zniechęcenie tematem - miałam wrażenie, że już nic mi nie pomoże... Trądzik nie był bardzo intensywny, ale wystarczająco duży aby wpędzić mnie w kompleksy... 

Kolejnym krokiem była wizyta u kosmetyczki i oczyszczanie twarzy. Dramat, odradzam każdemu! Nie dość, że boli, to jeszcze efekt jest bardzo krótkotrwały - przynajmniej w moim przypadku, być może kosmetyczka, która wykonywała zabieg była nieco... hmm... niekompetentna - i na dodatek po jakimś czasie od zabiegu jest jeszcze gorzej! Znów pozostało mi ratowanie się kosmetykami z drogerii. Dermatolog zalecił mi antybiotyk, na który się nie zdecydowałam. Nie jestem zwolenniczką faszerowania się lekami w imię piękna, dlatego postanowiłam pogodzić się z takim a nie innym stanem rzeczy i po prostu zaufać codziennej pielęgnacji. Postawiłam wówczas na Tołpę. Korzystałam z tych kosmetyków bardzo długo i byłam całkiem zadowolona. Do czas aż Monia poleciła mi moje obecne hity!Oto one: 

1. Oczyszczenie twarzy - olejek myjący drzewko herbaciane z Biochemii Urody. 
Jest to olejek hydrofilnowy, czyli taki, który pomimo oleistej formy, dzięki obecności odpowiedniego emulgatora, produkt ten miesza się z wodą i skutecznie zmywa zanieczyszczenia skóry. Bazą olejku jest zimnotłoczony olej słonecznikowy, wybrany ze względu na gojące i nawilżające właściwości, dodatkowo olejek dostarcza skórze witaminę E i ekstrakt z rozmarynu - antyoksydanty. Ponieważ formuła olejku nie zawiera wody, dlatego jest on trwały i nie wymaga dodatku substancji konserwujących. Olejek myjący zawiera dodatek naturalnego olejku eterycznego drzewka herbacianego, o charakterystycznym, mocnym, ziołowym zapachu i silnych własnościach antyseptycznych i gojących. Olejek drzewka herbacianego wykazuje działanie antyseptyczne, antybakteryjne, antywirusowe, przeciwgrzybicze oraz działa łagodząco i przeciwzapalnie. Polecany jest w przypadku cery tłustej, trądzikowej oraz przy skłonnościach do wyprysków, podrażnień i stanów zapalnych skóry. Od strony aromatycznej, zapach olejku działa na organizm uspokajająco, łagodzi zdenerwowanie i napięcie. 
Olejek jest rewelacyjny! Kosztuje zaledwie 11 złotych i 80 groszy, ale jego skuteczność można spokojnie porównywać do kosmetyków za ponad 100 złotych. Jest wydajny, nie pieni się, ale pozostawia na skórze uczucie czystości i nawilżenia. Uwielbiam go przede wszystkim za to, że nie ściąga skóry. Szczerze nie znoszę tego uczucia, dlatego już nigdy nie kupię tradycyjnych żeli myjących.
Olejek możecie kupić TUTAJ.  
2. Tonik do twarzy -  hydrolat oczarowy z Biochemii Urody. 
Hydrolat oczarowy zwany też hamamelisowym, o leśno-ziołowym, świeżym zapachu to jeden z hydrolatów o silnych właściwościach antyoksydacyjnych i przeciwzapalnych. Hydrolat oczarowy, stosowany na skórę działa ściągająco, antybakteryjnie, łagodząco, promuje gojenie i regenerację podrażnionej skóry, odświeża, zmniejsza zaczerwienienie i drobne wybroczyny , wzmacnia i zwęża naczynka, reguluje pracę gruczołów łojowych, zmniejszając produkcję sebum, wspomaga walkę z wolnymi rodnikami i przedwczesnymi oznakami starzenia. Hydrolat oczarowy jest polecany dla cery naczynkowej, zaczerwienionej, podrażnionej, tłustej, trądzikowej, dojrzałej i zniszczonej. 
Moje pierwsze odczucia po odkręceniu buteleczki - ma przepiękny ziołowy zapach. Trochę specyficzny, więc nie każdemu może przypaść do gustu, ale ja akurat lubię zioła, więc zapach przypadł mi do gustu. Używam go kilka razy w ciągu dnia. Świetnie odświeża, nie podrażnia skóry. I kosztuje jedynie 17 złoty i 90 groszy! 
Możecie go kupić TUTAJ.

3. Krem na dzień - Kojący krem do skóry tłustej BANDI.

Lekki krem o właściwościach matujących, który zapobiega powstawaniu zaskórników i wykwitów trądzikowych.

  • łatwo się wchłania i nie obciąża skóry
  • reguluje wydzielanie sebum
  • wspomaga leczenie trądziku
  • przywraca właściwy poziom nawilżenia
  • idealny do pielęgnacji cery tłustej i mieszanej

źródło: bandi.pl
Kiedy nie wiedziałam zbyt wiele o pielęgnacji swojej skóry, unikałam kremów jak ognia. Wydawało mi się, że mogą zatkać pory i zwiększyć ilość wyprysków. Potrzebowałam pomocy w tym temacie, dlatego Monia postanowiła wziąć mnie za rękę i przeprowadzić przez ciemny tunel mojej niewiedzy. I oczywiście znów wybrała dla mnie coś co od razu przypadło mi do gustu (jak ona to robi?!). Krem jest świetny - szybko się wchłania, jest bardzo lekki i wystarczy odrobina aby nałożyć go na całą twarz przez co jest też bardzo wydajny. Ładnie wyrównał koloryt mojej skóry, która świeci się dużo mniej niż zazwyczaj. Ma bardzo delikatny i przyjemny zapach. Cena: 40 złotych.
Krem dostaniecie w drogerii Hebe lub TUTAJ.

4. Krem na noc - Krem z kwasem migdałowym i polihydroksykwasami BANDI.

Nawilżający krem o działaniu złuszczająco – biostymulującym. Siła kwasów bez podrażnień!

  • delikatnie usuwa nagromadzone, martwe komórki warstwy rogowej
  • oczyszcza i zwęża rozszerzone pory oraz ogranicza błyszczenie skóry
  • łagodzi objawy aktywnego trądziku
  • głęboko i długotrwale nawilża
źródło: bandi.pl
Ten krem wzbudzał u Moni lekkie wątpliwości w związku z tym, że karmię Stasia piersią, a kremy z kwasami nie są zalecane ani dla kobiet w ciąży ani dla matek karmiących. Zaryzykowałam jednak i kupiłam go, ale przed użyciem skonsultowałam się z pediatrą, który stwierdził, że przy karmieniu nocnym i niewielkiej aplikacji nie ma przeciwwskazań do użytkowania oraz że producenci kosmetyków i leków często zabezpieczają się tego typu ostrzeżeniami. Krem ten, podobnie jak ten opisany powyżej, jest bardzo lekki, szybko się wchłania i przyjemnie pachnie. Najważniejsze jest jednak to, że faktycznie zmniejsza przebarwienia i wyrównuje koloryt skóry! Zanim zaczęłam używać kremów BANDI, przebarwienia po wypryskach długo znikały i były moją prawdziwą zmorą. Teraz jest dużo lepiej i jestem z tego powodu BARDZO ZADOWOLONA! Cena: 60 złotych. 

Krem dostaniecie w drogerii Hebe lub TUTAJ

Monia poleciła mi również peeling enzymatyczny BANDI (TUTAJ) oraz maskę drożdżową tej samej firmy (TUTAJ), ale jeszcze ich nie kupiłam, ponieważ kończę żel peelingujący z Tołpy (jest całkiem fajny) i maskę z Oriflame (do tej pory byłam jej wielką fajną, ale muszę koniecznie wytestować tę drożdżową aby mieć porównanie). 
źródło: tolpa.pl
źródło: oriflame.com
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wyciągnęła na koniec jakieś mądrości, więc uwaga! Moja skóra bardzo długa spędzała mi sen z powiek, wpędziła mnie w masę kompleksów, zmniejszała poczucie własnej wartości i pochłonęła masę pieniędzy. Stany depresyjne pojawiały się u mnie tak często jak wypryski. Ale pewnego dnia powiedziałam sobie: "dość!". Nie będą mną rządziły jakieś cholerne pryszcze. Zaakceptowałam to, że mam skórę taką a nie inną, bardziej przyłożyłam się do jej pielęgnacji niż ukrywania pod makijażem i... zauważyłam efekty! Myślę, że bardzo dużo zależy od naszego nastawienia i samopoczucia. Nie bez powodu mówi się, że piękna kobieta ta taka, która jest szczęśliwa i czuje się dobrze we własnej skórze. Nie dajcie sobie wmówić, że przez kilka pryszczy jesteście mniej ładne niż koleżanki z nieskazitelną cerą. Nigdy tak nie jest. Nasza uroda bierze się z naszego samopoczucia, dlatego wyglądamy kwitnąco, kiedy jesteśmy szczęśliwe i akceptujemy siebie inie stawiamy sobie ciągle chorych wymagań. Ja od kilku lat, odkąd pogodziłam się ze swoją skórą, czuję się dużo pewniej i wiem, że tak też jestem postrzegana. Życzę tego i Wam!

Moni, chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować ze pomoc przy doborze kosmetyków i za to, że jest!

Jeśli spodoba Wam się mój dzisiejszy post, mogę przygotować również podobny dotyczący kosmetyków kolorowych (też mam kilka faworytów, których używam od dłuższego czasu i jestem bardzo z nich zadowolona).

Pozdrawiam!



1 komentarz:

  1. Krem z kwasem migdałowym i PHA jest hitem absolutnym! U mnie też działał cuda :)

    OdpowiedzUsuń